EURACTIV.pl: Polska „betonoza”. Jak miasta radzą sobie ze zmianami klimatycznymi?
Jak podaje EURACTIV.pl zmiany klimatu są coraz bardziej odczuwalne. Polskie miasta jednak wciąż stawiają na beton, a w miastach brakuje zieleni. Powstają przez to kolejne „miejskie wyspy ciepła”. Betonoza, polski symbol kryzysu klimatycznego, jest szczególnie uciążliwa i niebezpieczna latem.
Jan Mencwel, współzałożyciel stowarzyszenia Miasto Jest Nasze i autor książki „Betonoza. Jak się niszczy polskie miasta”, na swoim koncie na Twitterze regularnie udostępnia przykłady polskiej betonozy, czyli rewitalizacji rynków, placów i innych przestrzeni miejskich, w których drzewa i krzewy są wycinane i zastępowane betonem, kostką brukową i kamiennymi płytami.
Stary rynek we Włocławku, rynek w Skierniewicach, rynek w Lubaczowie, Kielcach, Trzebinie – to tylko jedne z nielicznych przykładów tego typu „rewitalizacji”.
„Jeszcze 5, 10 lat temu można było takie zachowanie uzasadniać niewiedzą lub dążeniem przez małe miasteczka do wielkomiejskości, natomiast dziś wiemy, że tego typu działania są bardzo szkodliwe dla mieszkańców. Fala upałów, z którą teraz mamy do czynienia, przy tak mocno nagrzewającej się, niezacienionej przestrzeni jest niebezpieczna, można wręcz powiedzieć śmiertelnie niebezpieczna, szczególnie dla trzech grup mieszkańców: dzieci, osób starszych oraz kobiet w ciąży”, twierdzi ekspert Koalicji Klimatycznej, prof. Zbigniew Karaczun.
„Już teraz w Polsce w dużych miastach najwięcej zgonów odnotowywanych jest w dni rekordowych upałów, nie podczas mrozów. Tych upalnych dni będzie coraz więcej”, mówi Jan Mencwel. „Dlatego musimy doprowadzić do tego, by miasta lepiej się chłodziły jako całość, poprawić miejski mikroklimat”, dodaje.
Miejskie wyspy ciepła
W niedawno opublikowanym badaniu naukowcy ze Wspólnego Centrum Badawczego za pomocą danych satelitarnych zbadali różnicę między temperaturami powierzchni ziemi w obszarach miejskich o liczbie ludności powyżej 50 tys. osób i w ich wiejskim otoczeniu latem w latach 2003-2020. Wyniki pokazują, że temperatury w miastach były czasami nawet o 10-15°C wyższe niż na terenach je otaczających.
To zjawisko klimatyczne nazywa się miejską wyspą ciepła i jak podają naukowcy z Instytutu Geografii i Przestrzennego Zagospodarowania PAN, powstaje w wyniku nagromadzenia w mieście dużej ilości powierzchni sztucznych, małego udziału terenów zielonych, zmniejszonej wilgotności powietrza. Na temperaturę w mieście znacząco wpływa też ciepło produkowane przez urządzenia grzewcze i klimatyzacyjne, ruch samochodowy i przemysł.
„Centrum jest cieplejsze, bo budynki nagrzewają się w ciągu dnia od promieniowania słonecznego, a później to ciepło oddają. Ponieważ nie ma tam miejsc retencji wilgoci, powietrze jest tam dużo suchsze”, mówi prof. Mirosław Miętus, dyrektor Centrum Badań i Rozwoju. „Najsilniejsze zmiany temperatury występują w Polsce w ośrodkach wielkomiejskich takich jak Wrocław, Poznań, Warszawa, Kraków i Trójmiasto”, dodaje.
Kurtyny wodne, czyli miasto leje wodę na beton
W ostatnich latach popularnością w polskich miastach podczas wakacji cieszą się kurtyny wodne stawiane na zabetonowanych rynkach i placach. Choć takie rozwiązanie z pewnością przynosi chwilową ulgę dla przechodniów, którzy często nie mają jak schronić się przed uciążliwym słońcem, eksperci zwracają uwagę, że na dłuższą metę jest to nie tylko nieefektywne, ale i zwiększa niedobory wody.
„Daje nam chwilowe ochłodzenie, ale marnuje cenne zasoby wód podziemnych, które tworzyły się dziesiątki bądź setki lat. Wraz z rosnącą częstotliwością fal upałów, takie działanie będzie uszczuplało ten cenny zasób i zwiększało ryzyko niedoborów wody w kolejnych latach – a wodę marnujemy nie tylko poprzez kurtyny, ale także przez chęć posiadania soczyście zielonych trawników”, piszą eksperci z blogu „Świat wody”.
Wszechobecna betonoza nie jest uciążliwa tylko podczas upałów. Jak się okazuje jest ona również główną przyczyną powodzi miejskich, które niszczą infrastrukturę i rocznie generują ogromne starty, a przez zmiany klimatyczne będą pojawiać się coraz częściej.
W sytuacji, kiedy duża część miasta pokryta jest betonem i asfaltem, a co za tym idzie powierzchnie są silnie uszczelnione, odparowywanie wody przez rośliny i grunt jest niewielkie i spływa ona bezpośrednio do kanalizacji, która szybko się przepełnia. Miasto nie jest w stanie zadziałać jak „gąbka”, która szybko pochłonie i zmagazynuje wody opadowe.„W miastach powinny powstać m.in. podziemne zbiorniki zbierające wodę, powierzchniowe, ogrody deszczowe, kwietne łąki, zielone dachy i ściany. Betonowe place powinny być zmieniane w parki. Konieczne jest też odtworzenie obszarów wodno-błotnych, które zatrzymają i pochłoną nadmiar wody opadowej oraz ponowna regulacja rzek umożliwiająca im meandrowanie”, mówi Grzegorz Walijewski, hydrolog z Instytutu Meteorologii i Gospodarki Wodnej.
UE: Nie będziemy finansować nieprzyjaznych klimatowi rewitalizacji
Rewitalizacje, w których wycina się drzewa, a zamiast tego kładzie beton finansowane są często z funduszy europejskich (jak np. w przypadku niedawnej modernizacji rynku w Leżajsku – z Europejskiego Funduszu Rozwoju Regionalnego).
„To nie powinno być w ogóle finansowane ze środków publicznych, bo to działanie sprzeczne z interesem publicznym, szczególnie w obliczu zmian klimatu czy ekstremalnej pogody. Zresztą polityka Unii Europejskiej jest nastawiona na adaptację, czyli naturalizację i wręcz odbetonowywanie”, mówi prof. Karaczun, dodając, że za kilka lat miasta będą przywracać tym miejscom naturalny wygląd, bo takie rewitalizacje sprawiają, że ludzie z nich nie korzystają.
Po wielu negatywnych głosach, mówiących o szkodliwości tego typu modernizacji, z komentarzem odezwała się też Komisja Europejska.
„Biorąc pod uwagę tę perspektywę finansową, fundusze unijne nie będą wspierać nieprzyjaznych klimatowi rewitalizacji polskich miast i miasteczek”, napisała na Twitterze Dyrekcja Generalna KE, która odpowiada za politykę UE dotyczącą regionów i miast.
Zielone rozwiązania w polskich miastach
Łagodzenie skutków ekstremalnych upałów to jedno z głównych wyzwań, na których w najbliższych latach będą musiały się skupić polskie miasta, a w tej kwestii mają jeszcze wiele do zrobienia.
Jednak powoli, szczególnie w większych miastach, zaczynają pojawiać się plany i projekty, które mają na celu przystosowanie infrastruktury do zmian klimatu.
Bydgoszcz realizuje projekt „miasta-gąbki”, którego głównym celem była modernizacja sieci kanalizacji deszczowej oraz budowa kanału retencyjnego, aby ochronić miasto przed skutkami deszczy nawalnych.
Gdańsk inwestuje w budowę ogrodów deszczowych, czyli terenów zielonych, których zadaniem jest zbieranie deszczówki i zmniejszanie ryzyka powodzi i podtopień. Dzięki odpowiedniej roślinności oraz warstwom filtrującym podłoże ogród deszczowy jest w stanie wstępnie oczyścić wodę i wprowadzić ją do głębszych warstw gleby.
Z kolei Wrocław w ramach programu „Grow Green”, który przystosowuje miasto do zmian klimatu tworzy kieszonkowe parki, zielone ściany i ulice.
„Nawet małe projekty demonstracyjne i pilotażowe (jak zielone przystanki, czy deszczowe ogródki przyszkolne) są bardzo istotne, bo służą testowaniu rozwiązań i edukacji”, twierdzi prof. Anna Januchta-Szostak, ekspertka ds. zintegrowanej gospodarki wodnej w mieście i adaptacji miast do zmiany klimatu. „Ważne jednak, by stały się powszechną praktyką, a nie tylko incydentalnymi akcjami marketingowymi”, podkreśla.
Autor Dominika Bieleninik | Fundacja Global Political Network
(EURACTIV.pl)