„Eko-lokator” Lokalne zagospodarowanie wód opadowych, czyli jak zwiększyć odporność miast na zmiany klimatu – wywiad z architektem krajobrazu Izabelą Małachowską-Coqui
Wywiad Katarzyny Wolańskiej z architektem krajobrazu Izabelą Małachowską-Coqui na temat projektowania przestrzeni w kontekście zagospodarowania wód opadowych i zwiększenia odporności miast na negatywne skutki zmiany klimatu. Omówienie projektów realizowanych w Niemczech, ukierunkowanych na lokalne zagospodarowanie wód opadowych.
Katarzyna Wolańska, projekt Eko-lokator: Jest Pani architektem krajobrazu, partnerem w biurze COQUI MALACHOWSKA COQUI urbanistyka architektura krajobrazu Berlin/Warszawa.
Pani pracownia realizuje projekty w 2 krajach – w Niemczech i Polsce. Od 2013 r. organizuje Pani wspólnie z Ambasadą Niemiec i Fundacją Twórców Architektury cykl polsko-niemieckich konferencji WARSZAWSKIE ROZMOWY ARCHITEKTONICZNE dotyczących aktualnych tematów z architektury, urbanistyki i rozwoju miasta. Od pewnego czasu prowadzi Pani również profil tematyczny „Projekt Zielone Miasto“ na FB, który pokazuje współczesne trendy związane z zielenią w mieście w Polsce i Niemczech.
Ma Pani możliwość porównania tych 2 rzeczywistości. Czy projektowanie architektury krajobrazu w Niemczech w większym stopniu niż w Polsce bierze pod uwagę zagospodarowanie wód opadowych?
Izabela Małachowska-Coqui: Najpierw zastanówmy się skąd bierze się to inne podejście, bo w Niemczech faktycznie zwraca się większą uwagę na lokalne zagospodarowanie wód opadowych.
Opłaty za odprowadzanie wód deszczowych do kanalizacji są tam wysokie. Nie jest dozwolone odprowadzanie deszczówki do kanalizacji ściekowej. Inwestowanie w systemy lokalnej retencji stanowi więc realną oszczędność dla inwestora. Wody opadowe są zagospodarowywane w terenach zieleni, na dachach, w podziemnych cysternach np. pod podwórkiem.
Niemcy są oszczędni z natury, a ustawodawca pomaga im w szukaniu sensownych rozwiązań właśnie przez obwarowania dotyczące opłat. Wiele rozwiązań polega też po prostu na dobrym projektowaniu i nie kosztuje dodatkowo. Architekt krajobrazu tak kształtuje teren, że wiele wody może pozostać na miejscu. Inwestor, można powiedzieć, oszczędza, bo nie musi też tworzyć na swoim terenie rozbudowanego systemu instalacji podziemnych i później tego systemu utrzymywać.
Drugim powodem są względy ekologiczne. W wielu miastach Niemiec mieszkańcy borykają się z faktycznymi problemami spowodowanymi nawalnymi deszczami – podtapiane są całe dzielnice i centra miast, co kosztuje olbrzymie pieniądze, aby przywrócić do stanu wyjściowego przestrzeń i budynki nawet po krótkotrwałym zalaniu. Koszty te ponoszą zarówno samorząd, jak i osoby prywatne.
Do takich miast należy Hamburg. Stąd też Strategia miasta Hamburg z 2015 roku dotycząca powstawania nowych dachów zielonych m.in. o funkcji retencyjnej, czyli zatrzymującej na czas nagłego opadu deszcz na dachu. Jest ona konsekwencją tego co się dzieje. Oczywiście to wszystko kosztuje. Miasto postawiło sobie za cel 1mln m2 zielonych dachów. Połowę udało się już uzyskać. Strategia to m.in. oprócz działań popularyzatorskich konkretne dofinansowanie dla osób prywatnych i instytucjonalnych w zakładaniu zielonego dachu. Ale też pomoc merytoryczna, jak się do tego zabrać. To jest niezwykle ważne – skończmy ze skomplikowanymi procedurami, gdzie jedynie wprawieni wnioskodawcy zajmujący się pozyskiwaniem dofinansowania są w stanie przejść przez trudną merytorycznie i organizacyjnie procedurę. Strategia Hamburga jest prezentowana w formie plakatów informacyjnych na mieście oraz w Internecie. Dla wnioskodawcy dostępna jest mała, składana broszurka, która na sześciu stronach w schematyczny i graficznie klarowny sposób wyjaśnia cały mechanizm działania – co ja jako prywatna osoba czy instytucja mogę z tego programu mieć i jak mam się do tego zabrać.
Jakie instrumenty wpierające zagospodarowanie wód opadowych, które są stosowane w Niemczech mogłaby Pani zarekomendować do wprowadzenia w Polsce?
Wprowadzanie do planów miejscowych obowiązku zagospodarowania pro-retencyjnego. To przede wszystkim. Miejscowe plany zagospodarowania przestrzennego są prawnym obwarowaniem i tylko tak możemy ruszyć w Polsce z miejsca z tym problemem na obszarze kraju. Tego typu zapisy w Niemczech, np. właśnie dotycząde procentowego udziału dachów zielonych, doprowadziły do masowej zmiany zachowań inwestorów.
Poza tym opracowanie standardów według, których projektanci mogą projektować i inwestorzy wiedzą, co jest od nich wymagane. Standardy muszą w związu z tym być przygotowane, tak, aby móc z nich łatwo korzystać. To nie mogą być opasłe tomy z listą paragrafów i przepisów. To już przeszłość i tak już nikt nie pracuje. Muszą być stworzone we współpracy z wydziałami miasta. Praca w zespole, w kilku etapach precyzowania zapisów powinna być standardem. Standardy powinny odpowiadać przede wszystkim lokalnym potrzebom i dlatego nie można ich opracować bez zaangażowania lokalnych jednostek i osób.
Jednostki samorządowe powinny wykorzystywać własne inwestycje, takie jak budowa szkół, szpitali, budynków administracji czy urzędów do ćwiczenia innowacyjnych instrumentów proponowanych przez dokumenty takie jak „Strategia adaptacji do zmian klimatu“ czy programy rewitalizacji. Nie budujmy po staremu, bo tak dotąd robiliśmy, a odważmy się przećwiczyć projekty realizujące te teoretyczne zapisy, żeby wiedzieć, co się sprawdza, a co następnym razem powinno się zrobić lepiej. Realizacja takich projektów, których celem jest m.in. popularyzowanie nowych rozwiązań jest ważna dla wszystkich prywatnych inwestycji. Można potem wymagać od prywatnego inwestora postępowania wg zasady „tu sobie możesz zobaczyć jak to działa“. Dodatkowo najlepiej jeśli jest jeszcze wokół tego prowadzona publiczna dyskusja – taki rodzaj „otwartego“ procesu planowania, gdzie można na bieżąco się informować lub brać udział w pracach nad wdrażaniem rozwiązań.
Jak może funkcjonować zagospodarowanie wód opadowych i na czym polega ten proces?
W gospodarce wodami opadowymi ważnych jest kilka aspektów, czyli wstępne oczyszczenie mas wodnych, retencja, czasowe zmagazynowanie i wreszcie wykorzystanie wód opadowych. Dopiero wszystkie te elementy razem prowadzą do zrównoważonego wykorzystania opadów.
Mamy przecież nie tylko problem z nagłymi deszczami, ale coraz częściej spotykamy się z długimi okresami suszy i wzrostu temperatur, szczególnie w centrach miast. Nie można też pominąć w naszych „przegrzanych“ miastach tematu energii chłodzenia, która wydzielana jest podczas ewaporacji.
Te wszystkie zjawiska powinny być ujęte w zintegrowanym planie gospodarowania wodami opadowymi, gdzie reagujemy nie tylko na konsekwencje opadów burzowych, ale tworzymy całościowe kształtowanie gospodarowania wodami w mieście. Słowo „kształtowanie“ jest tu istotne, bo w tym podejściu chodzi o projektowanie miasta w harmonii z wodami opadowymi, przy czym chodzi o miasto czerpiące wartość z istnienia elementu wody oraz dodatkowo jest zabezpieczone w tym planowaniu przed negatywnymi konsekwencjami bardzo wysokich i nagłych opadów.
W naszej pracowni posługujemy się w swojej codziennej pracy takim pojęciem jak „rezyliencja miejska“ (od angielskiego słowa resilence oznaczającego odporność). W odniesieniu do projektowania i planowania przestrzennego oznacza to zdolność do radzenia sobie systemów miejskich ze zmianami klimatu, odporność na zdarzenia niszczące i zdolność do regeneracji poprzez wdrażanie innowacyjnych rozwiązań. Nasze miasta muszą stać się całościowo właśnie bardziej rezylientne pod względem zagospodarowania wód opadowych.
Dobrym przykładem jest miasto Kolonia, które stworzyło rodzaj poradnika dla inwestujących i projektantów na temat tego jak ma wyglądać projektowanie z wykorzystaniem wód opadowych.
O takich właśnie standardach mówiłam wcześniej. Nasza pracownia zajmuje się tematem rezylientnego projektowania i zagospodarowania wód opadowych już od dawna. Niezwykle ważne jest aby takie myślenie i projektowanie było bardziej powszechne wśród architektów, bardzo potrzebna jest szybka edukacja i rozpowszechnienie takich standardów.
Poza tworzeniem standardów, w niemieckich miastach rośnie świadomość w instytucjach wydających pozwolenia na budowę. Coraz częściej wydawane warunki inwestycji zawierają wymagania dotyczące całościowej retencji opadów na terenie inwestycji lub ich czasowego magazynowania w terenie i oddawania powoli do sieci (przeciążonej podczas burzy).
Obecnie coraz częściej spotyka się duże inwestycje, gdzie powstają olbrzymie podziemne zbiorniki z tworzyw sztucznych magazynujące tysiące metrów sześciennych wody opadowej. Bardzo prosto można ją wykorzystać na terenach zieleni lub jako rezerwuar wody do celów pożarowych i naprawdę się to robi. Optymalnie jest, gdy do systemu zbiorników dołączone są osadniki i elementy filtrujące wodę, tak, aby ją później wykorzystać również np. do chłodzenia adiabatywnego, czyli za pomocą parowania wody albo do mycia owoców i warzyw w zakładach przetwórczych, czy procesów w pralniach przemysłowych.
Proszę nam opowiedzieć o osiedlu mieszkaniowym „am Weinberg” w Ulm, które zostało zaprojektowane na rewitalizowanym terenie powojskowym. To ma być duże skupisko ludzi, osiedle dla 2 tys. mieszkańców. Jakie sposoby na gospodarowanie wodą zostały tam zaprojektowane?
Po wygranym konkursie urbanistycznym miasto zleciło naszej pracowni opracowanie dokumentacji kodu architektonicznego dla przestrzeni publicznej. Tego rodzaju dokumentacja nie jest znana w Polsce (dla zainteresowanych polecam artykuł na temat procesu współpracy z miastem Ulm przy tworzeniu zasad dla urbanistyki i właśnie przestrzeni publicznej w lutowym numerze Magazynu Miasto).
Kod architektoniczny dla przestrzeni publicznej określa to, czego nie określi właśnie plan miejscowy, a co jest niezwykle istotne dla harmonijnego i dobrze działającego lokalnie miejsca – zasady jak ma teren wyglądać, nie projektując go jeszcze dokładnie. Kształtowane są np. przekroje ulic i właśnie tu jest możliwość określenia tego, co będzie się działo z wodą opadową. W osiedlu „am Weinberg“ oprócz tego, że wszystkie dachy będą pokryte zielenią, a więc woda opadowa będzie retencjonowana na zielonych dachach, również drzewa mają tzw. pakiet retencyjny czyli rosną w specjalnie utworzonym podłożu o dużej chłonności wodnej.
Place i ulice mają otwarte rynsztoki uliczne prowadzące wody opadowe do kształtowanych w formie obniżeń terenów zieleni – np. wszystkie tereny przed terenami zieleni są obniżone, zbierając częściowo wodę z ulic i placów. Podobnie obniżone są pasy z zadrzewieniami, w tym z drzewami istniejącymi – są tak poziomowane, że przechwytują wodę z ulic. Nie zawsze jest to proste, bo istnieją naturalne spadki terenu, które trudno jest zmienić, a osiedle „Am Weinberg“ leży obok stoku dawnej winnicy, ale można za pomocą różnych zabiegów np. tworzenia progów w pasie drzew, wysokiego poziomowania obramowań itp. mieć, pomimo tego, wpływ na gospodarowanie wodą. Trzeba pamiętać, że nawet niewielkie obramowania, przy dużych powierzchniach całego osiedla dają rezultaty wielu metrów sześciennych wody retencjonowanej na miejscu.
Bardzo pomocne jest przeprowadzenie symulacji opadów i możliwości ich wykorzystania w terenie. Robią to fachowe firmy. Na przykład okazuje się, że najbardziej efektywnym zbiornikiem jest najczęściej cysterna o pojemności 50 m3. Zwiększając jego objętość uzyskujemy już bardzo minimalny wzrost efektywności, chyba, że mamy do odprowadzenia wodę z bardzo dużych powierzchni. Wtedy rachunek musi oczywiście wyglądać inaczej.
A jeśli chodzi o Instytut Fizyki Uniwersytetu Humbolta w Berlinie. To projekt realizowany przez Pani pracownię projektową na zlecenie Urzędu Miasta w Berlinie, modelowy przykład zagospodarowania wód opadowych. Opiekę merytoryczną nad tym projektem i funkcjonowaniem teraz tego obiektu sprawują pracownicy naukowi z Uniwersytetu Technicznego w Berlinie i Centrum Doskonalenia Dachów Zielonych przy Szkole Wyższej w Neubrandenburgu. Projekt został wyróżniony w 2003 roku Berlińską Nagrodą Architektury. Jakie sposoby na zagospodarowanie wody opadowej zostały tam zastosowane?
To był pierwszy projekt naszej pracowni, gdzie mieliśmy na taką skalę do czynienia z tematem gospodarowania wodami opadowymi. Zakończony został w 2002 r. i do tej pory czerpiemy z tych doświadczeń. Cały potężny budynek uniwersytetu, z pięcioma wewnętrznymi dziedzińcami nie został w ogóle podłączony do kanalizacji deszczowej. Takie były założenia. W projekcie modelowym zbadano kilka systemów zagospodarowania wód opadowych. – „zieloną“ fasadę na zasadzie niegruntowego posadowienia roślin pnących w nawadnianych deszczówką ze stawu retencyjnego donicach na elewacji (badania w ten sposób mogą być przydatne dla bardzo wysokich budynków ponad wysokość rośnięcia pnączy). Zielone ekstensywne dachy, staw retencyjny. Badano również prostą w zasadzie, a niestety niezbt często stosowaną, metodę chłodzenia budynków dzięki przepływowi powietrza przez parującą wodę (chłodzenie adiabatyczne).
Tak duży budynek z 400 metrami kwadratowymi zielonych fasad o różnych wystawach i nasłonecznieniu miał badane różnorodne pnącza.
Ważne jest, aby przy projektowaniu precyzyjnie określić panujące warunki i tak dobrać gatunki roślin, aby z założenia dały sobie radę. Dziś widzimy, które są najtrwalsze.
W jaki sposób inne miasta badają sytuację i wdrażają innowacje? Czy Berlin jest pod tym względem wyjątkowy?
Oczywiście, że nie. Wspominany już Hamburg ma Plan strukturalny dla wód opadowych RISA 2030 opublikowany w 2015 roku. Określa on zasady zarządzania wodami opadowymi dla miasta. Jest to zrobione w bardzo praktyczny sposób, podawane są m.in. przykładowe projekty obrazujące proponowane rozwiązania. Na pierwszych stronach są nazwane działy odpowiedzialne za zarządzanie wodami opadowymi: gospodarka wodna, krajobraz i urbanistyka. Życzyłabym sobie podobnego interdyscyplinarnego podejścia w Polsce.
Celem jest nie tyle szybkie odprowadzenie wód opadowych, ale ich niekonfliktowe i jak najbardziej naturalne zatrzymanie na miejscu, a przede wszystkim retencja/parowanie na miejscu, bo to poprawia lokalny klimat, zasysa wody gruntowe i jest tanie, ale także przeciwdziałanie zabrudzaniu akwenów wodnych podczas silnych deszczy.
Tak to jest, gdy ma się za sobą nieodległe doświadczenia powodzi. Taką przeżył Hamburg kilka lat temu, gdzie straty osiągnęły wiele milionów euro. Tak samo innowacyjnie w Polsce podchodzi do tematu zagospodarowania wód opadowych Wrocław, obniżając podatki dla budujących zielone dachy.
Ale są też miasta, które działają po prostu z wyprzedzeniem, nawet bez tych złych doświadczeń, jak np. Monachium.
Problem co zrobić z wodami będzie się nasilał. Wynika to z prostej przyczyny – miasta są coraz silniej zabudowywane, zagęszczane, a także ilość opadów w postaci silnych nawałnic rośnie.
Z tego powodu nie mamy wyboru, musimy działać. Działać innowacyjnie.
Ministerstwo Budownictwa Niemiec przeprowadziło projekt, KURAS, którego celem było zbadanie metod zintegrowanego planowania działań wykorzystującego potencjał gospodarki wodami opadowymi. Jedna z metod została opracowana dla osiedli mieszkaniowych, gdzie badano wyniki w kontekście ekologii (wody gruntowe i powierzchniowe, biodywersyfikacja) i dla mieszkańców (klimat w mieście, jakość terenów otwartych, zalety na poziomie budynku mieszkalnego) przy określeniu kosztów i koniecznych elementów.
Wyjściem do badań był stan coraz większego zabudowania terenów, problemy dla wód powierzchniowych wynikające z odprowadzania olbrzymich mas wodnych podczas deszczy nawałnicowych oraz efekt przegrzewania latem centralnych części miasta.
Opracowana metoda zakłada siedem kluczowych czynników które zostały przyjęte jako mające zasadniczy wpływ na pozytywne wykorzystanie wody opadowej. Są to: zazielenianie budynków, zagospodarowanie wód opadowych, redukcja powierzchni utwardzonych, retencja, sztuczne zbiorniki wodne, czyszczenie wód opadowych, czasowe zatrzymanie przepływu w sieci deszczowej (do momentu rozładowania przeciążenia sieci).
Dla osiedli mieszkaniowych szczególne znaczenie mają kategorie retencji, redukcji powierzchni utwardzonych oraz stosowanie sztucznych zbiorników wodnych. Na podstawie ww. kategorii został utworzony system oceny i wynikających z niej działań dla danego terenu. Przedstawione rezultaty badań wykazują działania, które jako połączenie wielu komponentów przyczyniają się do np. wykorzystania 45-47% wody opadowej do parowania i retencji, w 18-22% zmniejszając odpływ do sieci z 48% na 29-35%. W projekcie badano również poziom redukcji czasu trwania wysp ciepła w ciągu dnia za pomocą wzmożonego parowania (zielone fasady) i zacienienia (rigole z drzewami) – jako możliwa do osiągnięcia wielkość została oceniona na poziomie do 700 godz./rok.
Instytut Fizyki Uniwersytetu Humbolta w Berlinie jest również jednym z projektów badanych w projekcie KURAS, co pokazuje zainteresowanie zamawiającego szerokim spektrum badań w tej dziedzinie.
Ciekawostką są np. też programy, ma je Berlin i wspominany Hamburg, gdzie oznaczane są dachy o możliwej funkcji dachu „zielonego“. Każdy może sprawdzić w internecie jak wygląda sytuacja z jego dachem i czy dałoby się tu coś zmienić. Powinnam w tym miejscu dodać, że dach „zielony“ chroni powłokę izolacji dachu i przedłuża jej życie o 50% tzn. dach bitumiczny musi być wymieniony po ok. 10 latach, a dach „zielony“ potrzebuje korekt dopiero po dwudziestu latach istnienia.
Co mogłaby Pani zarekomendować jako rozwiązania dla polskich miast, które zmagają się z podtopieniami poburzowymi, muszą się dostosowywać do zmian klimatu, dążą do tego, żeby funkcjonować i rozwijać się w sposób zrównoważony?
Przede wszystkim, żeby zaczęły od razu, nie czekając na wyniki opracowywanych strategii adaptacji do zmian klimatu. Są proste działania, które można wdrażać, bo się je zna i nie wymagają nakładów, a dzięki ich zastosowaniu zaczyna się proces zmian w naszych głowach.
Można się zabrać na początek za wspomniane przeze mnie parkingi, czy za retencyjne place zabaw. Standard dotyczący takich terenów można opracować w krótkim czasie i szybko zacząć jego wdrażanie.
Strategie adaptacji miast do zmian klimatu opracowywane właśnie w Polsce na dużą skalę będą proponować połączone działania obliczone na jak największy wynik i to wiadomo będzie duża praca wdrożeniowa.
Na WARSZAWSKICH ROZMOWACH ARCHITEKTONICZNYCH (WRA) w październiku będziemy pokazywać m.in. na przykładach z Danii, jak samorząd czy instytucja może takie małe działania przygotować i wdrażać.
Będziemy wracać do naturalnych polderów zalewowych lub inaczej myśleć o przestrzeniach wewnątrz miasta, które mogą podlegać krótkotrwałemu zalaniu bez strat, bo tak zostały zaprojektowane, służąc w normalnych warunkach jako parki, czy tereny sportu i jak to się robi np. w Kopenhadze.
To duże wyzwanie i wielu wydaje się, że wielka zmiana, a przecież architekci krajobrazu uczą się tego na pierwszym semestrze na fizjografii. Miasta muszą korzystać z wiedzy interdyscyplinarnych zespołów, bo zachodzące ostatnio zjawiska klimatyczne i ich konsekwencje są złożone, gdyż dotyczą gęsto zabudowanych miast.
Rozpisywane przetargi powinny zawierać wymagania dotyczące interdyscyplinarnego podejścia i zarysu koncepcji. Wtedy bardzo szybko okaże się, że cena jest drugorzędna, bo będzie liczyła się faktyczna wiedza zespołu.
Na WARSZAWSKICH ROZMOWACH ARCHITEKTONICZNYCH w październiku 2018 będziemy pokazywać niemieckie i duńskie przykłady m.in. na to jak samorząd czy instytucja może takie niewielkie, ale przynoszące lokalnie rezultaty działania przygotować i wdrażać, bo myślenie o projektowaniu pro-retencyjnym musimy zacząć zmieniać już dziś.
Mówiliśmy o budynkach, które są projektowane i można zastosować rozwiązania pozwalające na zagospodarowanie wody już na etapie projektu budynku i jego otoczenia. A co z budynkami i przestrzeniami wokół nich, które już istnieją? Czy można je modyfikować, żeby przyczynić się do oszczędzania wody, zagospodarowania wód opadowych? W jaki sposób?
Współpracujemy z deweloperem, którego od kilku lat namawialiśmy do uwzględnienia gospodarki wodami opadowymi w jego projektach mieszkaniówki. Zaczynaliśmy konwencjonalnym podejściem, gdzie deszczówka była odprowadzona w 100% do sieci zbiorczej. Trzeba było za jej odprowadzenie płacić i tyle. Wtedy też świadomość tego tematu nie była w społeczeństwie ani wśród branży deweloperskiej zbyt wysoka. Pierwszym krokiem było namówienie naszego partnera do policzenia za i przeciw. Tabela w Excelu przemawia do nas realnie. Po tym, stosunkowo łatwym zadaniu, okazało się, że inwestor chce zrobić krok dalej i przejść na projektowanie przez nas propozycje zagospodarowania wód opadowych. W tej inwestycji nie udało się zbyt wiele zdziałać, ale przy kolejnej byliśmy już od początku projektu. Powstały podziemne zbiorniki retencyjne z tworzywa sztucznego.
Takie zestawienie, jak i inne formy popularyzowania w formie opracowanych standardów – czyli co mogę w prosty sposób zmienić lub jak zaprojektować pro-deszczową przestrzeń, gdy planuję inwestycję powinno zachęcić inwestorów.
Inwestor samorządowy jest wg mnie zobowiązany z urzędu do propagowania takich rozwiązań. Każdy wydział inwestycji we współpracy z wydziałem środowiska urzędu może stworzyć zasady według, których inwestorzy mają zadrządzać wodami opadowymi na etapie projektowania. Pewnie, że nie wszystko można zrealizować, ale opłaca się zacząć. Inwestorowi zależy na dobrych układach z tymi, którzy wydają mu potem pozwolenie na budowę.
Tak to dzieje się w Niemczech. To urząd stawia wymagania na podstawie wewnętrznych rozporządzeń.
Nie w każdej lokalizacji możliwa jest retencja. Czasami grunt jest nieprzepuszczalny, czasami teren z warstwami gleby zanieczyszczonej po dawnym, najczęściej przemysłowym, użytkowaniu, tak, jak teraz mamy to w przypadku projektu terenów rekreacji dla szkoły w Lipsku. Nie otrzymaliśmy pozwolenia na retencję powierzchniową ani podziemną. Zbudowane zostały podziemne zbiorniki, które tylko magazynują wody nawałnicowe do czasu, aż sieć kanalizacyjna jest drożna i w ten sposób przyczyniają się do ochrony przez zalaniem nowych budynków.
Szwajcarzy w zaleceniach dotyczących gospodarki wodami deszczowymi dla każdej inwestycji klasyfikują w prosty sposób podejmowanie decyzji co można z nimi zrobić.
Gdy odpowiedź jest na tak – jako pierwsze ma miejsce retencja lokalna w terenie inwestycji. Gdy odpowiedź jest na nie – musimy odprowadzić opady do wód powierzchniowych jeśli to możliwe, a jeśli nie dopiero wtedy możemy odprowadzić do komunalnej sieci deszczowej (tu ew. ma miejsce retencja w terenach zabezpieczonych ogólnie dla danego miasta).
Odprowadzanie do kanalizacji jest zabronione. I każde inne postępowanie sprzeczne z ww. również.
Lokalna retencja jest najlepszym sposobem zagospodarowania opadów. Szczególnie powierzchnie utwardzone powinny być formowane, na ile to możliwe, jedynie na kamiennej podbudowie bez dodatku betonu. Takie nawierzchnie mogą obsługiwać oprócz ruchu pieszego i samochodów osobowych również duże tereny parkingów, strefy ruchu samochodów ciężarowych czy drogi pożarowe. Wtedy tylko zmienia się rodzaj składu kamiennej podbudowy i materiał nawierzchni musi być dopasowany. Zbyt rzadko myśli się w ten sposób w Polsce.
Kolejnym elementem są rowy retencyjne prawie wszędzie możliwe do wprowadzenia, a w szczególności w terenie osiedli mieszkaniowych, które dysponują większymi powierzchniami niż centra miast. Woda jest prowadzona do nich powierzchniowo z dachów i terenu osiedla, aby tam powoli wsiąkać w glebę. Architekt krajobrazu zadba o takie uformowanie terenu, że tego typu element, jak rów retencyjny będzie nierozpoznawalnym elementem błękitnej infrastruktury, a ozdobą terenu i np. miejscem ciekawych biocenoz roślinnych.
Częściowe zalanie terenów zieleni z obszaru rowu retencjynego jest dopuszczalne w ramach planowanych powierzchni. Ewentualne dodatkowe techniczne rozwiązania wspierają lokalną retencję. Dopiero po wyczerpaniu tych najprostszych metod, kolejnym krokiem jest przejęcie wód opadowych przez wspominane już podziemne zbiorniki, czy doły retencyjne z wypełnieniem. Proszę zwrócić uwagę, że wszytkie wymienione powyżej przedsięwzięcia nie kosztują prawie nic.
Po co budować drogie systemy podziemnego odprowadzania opadów, gdy dodatkowo nie wiadomo, jak często trzeba będzie ciągle powiększać ich przepustowość, bo miasta mają coraz więcej zabudowanych przestrzeni? Czy nie lepiej najpierw wyczerpać wszystkie, ale naprawdę wszystkie elementy miejscowego „ulokowania“ wody w terenie?
Istotne są tu szczegóły realizacji, aby nie doprowadzić do zanieczyszczeń wód gruntowych, czy otwartych. Dlatego tak ważna jest interdyscyplinarna współpraca. Będę ciągle do tego wracała.
Jako architekci krajobrazu w projekcie zawsze sprawdzamy najpierw jak można zmienić topografię lub dopasować budynek do zastanej topografii tak, aby tworzyć naturalne i niekonfliktowe niecki na wodę w terenie zewnętrznym budynku. Proszę zauważyć, że to są często duże powierzchnie, które zalane nawet na kilka czy kilkanaście centymetrów mogą przyjąć czasowo olbrzymie masy wody.
Jeśli teren pozwala na takie podejście, jest „plastyczny“ pod względem gospodarki wodami opadowymi, zaczynamy szukać funkcjonalnego podparcia dla tych obniżeń oprócz retencji – ostatecznie nasze projekty powstają w zabudowanych miastach, a retencja, jak i ekologia nie są jedynymi funkcjami, które powinna pełnić przestrzeń dookoła nas. Jeśli są to tereny dla dzieci może okazać się, że zagłębienie terenu pasuje do koncepcji przestrzeni zabaw i jest wykorzystana wraz ze zjeżdżalnią, trasą dla rowerów czy „morzem piachu“.
Jeśli projektujemy w terenie osiedla, mamy wystarczająco miejsca na utworzenie nowej modelacji przyjmującej wody opadowe lub jeśli pracujemy w zastanej tkance również za pomocą budowania np. rowów retencyjnych, możemy wprowadzić w wielu miejscach miejsce dla wody i jednocześnie poprawę środowiska mieszkalnego osiedla dzięki nowym ekosystemom.
Gdy mamy do czynienia z terenami wokół biur, w ścisłym centrum, gdzie miejsca jest dużo mniej, zawsze trochę „naturalnie“ wyglądające rowy na deszczówkę są urozmaiceniem silnie utwardzonych powierzchni.
Uważam, że trochę spiętej w ramy „dzikiej przyrody“ nie zaszkodzi nam nawet w centrum. Oczywiście tutaj teren zbierający wodę jest obramowany wartościowymi blokami kamiennymi lub betonowymi i ma precyzyjnie dobraną do warunków roślinność. Ale zbiera też wodę.
Można zacząć nawet od zwykłego projektu parkingu. Krawężnik otaczający miejsca parkingowe ma przerwy wypuszczające zbierającą się wodę do strefy zieleni oddzielającej dwa jego pasy. Ta jest zaniżona, obsadzona rzędem drzew lub żywopłotem i woda spływająca tam służy im dodatkowo powoli wsiąkając w grunt. Bardzo proste. I nie kosztuje nic więcej niż tradycyjny parking bez funkcji retencyjnej.
Oczywiście można byłoby pokusić się tutaj dodatkowo o doły żwirowe zbierające wodę, w których rosną drzewa itd. Ale w dalszym ciągu nie mówimy tu o dużych inwestycjach. Chodzi bardziej o zmianę myślenia jak projektować pro-retencyjnie.
Jakie są plany na ten rok i co będzie się działo w ramach WARSZAWSKICH ROZMÓW ARCHITEKTONICZNYCH?
Plany, to poważny projekt (najlepiej urbanistyczny) związany z gospodarką wodami opadowymi w Polsce. Albo współpraca przy tworzeniu standartów od strony możliwości w architekturze krajobrazu/zagospodarowania terenu na ten temat, bo to jest bardzo potrzebne… to sprawiłoby mi wielką radość pracy.
A bardziej realnie?
26 października 2018 – proszę sobie zanotować datę (zgłoszenia na wra@cmcberlin.de) – będziemy mówić o… wodzie w mieście w dwóch aspektach – wykorzystania wód opadowych oraz wody jako wartości w kształtowaniu miasta. Referaty poruszą temat, co zrobić gdy wody jest za dużo, czyli jakimi bardzo prostymi sposobami radzą sobie z deszczami nawałnicowymi w Niemczech i Danii oraz co zrobić, gdy mamy do czynienia z długotrwałymi suszami – tu nadmienię tylko dobór roślinny do nowych warunków klimatycznych (nowe selekcje i badania nad listą „drzew przyszłości“), czy jakie działania poprawiają klimat miasta i niwelują efekt miejskiej wyspy ciepła – oczywiście te z wykorzystaniem wód opadowych.
W drugiej części pokażemy przykłady miast szukających w lokalnych akwenach swojej tożsamości i na ich podstawie budują swoje centralne przestrzenie publiczne, tereny rekreacji i… swój znak rozpoznawczy. Takie zmiany mają miejsce w Hamburgu, Kolonii, i też są przykłady z Polski, bo na pokazywaniu tych przykładów na WRA zależy nam najbardziej. Znowu wiele się wspólnie nauczymy.
Dziękuję za rozmowę.
Wywiad przeprowadziła Katarzyna Wolańska, Eko-lokator, ChronmyKlimat.pl
Izabela Małachowska-Coqui – architekt krajobrazu, od 2002 roku partner w biurze COQUI MALACHOWSKA COQUI urbanistyka architektura krajobrazu Berlin/Warszawa. Reprezentant Polski na I Międzynarodowym Biennale Architektury Krajobrazu w Barcelonie (1998) i na IX Międzynarodowym Biennale Architektury w Wenecji (2004). Koordynator projektów polsko-niemieckich. W 2013 zainicjowała cykl polsko-niemieckich konferencji WARSZAWSKIE ROZMOWY ARCHITEKTONICZNE dotyczących aktualnych tematów z architektury, urbanistyki i rozwoju miasta, organizuje je w kooperacji z Ambasadą Niemiec w Warszawie i Fundacją Twórców Architektury do dziś.
Wywiad powstał w ramach projektu „Eko-lokator” i pierwsza publikacja miała miejsce na portalu ChronmyKlimat.pl.
Fundacja Instytut na rzecz Ekorozwoju zaprasza do udziału:
w debacie on-line – 20 czerwca 2018, szczegóły na stronie projektu www.chronmyklimat.pl/projekty/eko-lokator/wiadomosci
oraz warsztacie – 28 czerwca 2018, który odbędzie się w Warszawie, zapisy na evenea.pl/imprezy/szkolenia/02-305-warszawa/warsztat-gospodarowanie-woda-w-budynku-wielorodzinnym-eko-lokator-180102/?source=directory
z zakresu Gospodarowania wodą w budynkach wielorodzinnych.
Oba wydarzenia są bezpłatne i są organizowane w ramach projektu „Eko-lokator – edukacja ekologiczna i współpraca grup zawodowych związanych z zarządzaniem budynkami”, który dofinansowany jest ze środków Programu Operacyjnego Infrastruktura i Środowisko.